
W związku z trwającą ogólnopolską kwarantanną wielu internetowych twórców proponuje przeróżne treści powiązane z tematem. Również na moim ulubionym kulinarnym blogu – jadlonomia.com – pojawiły się nie tylko nowe przepisy, ale też artykuły napisane przez zaproszonych specjalistów. O jedzeniu żeby było zdrowo i żeby nie przytyć nie mogę się wypowiadać. Stres robi ze mnie prawdziwego Ciasteczkowego Potwora i z trudem walczę o zredukowanie cukru w moim życiu. Na obiad też średnio jeść ciastka (próbowałam i nie czułam się potem najlepiej…). Dlatego też postanowiłam wypróbować kolejny przepis: zupy nomen omen na kwartannę.

Nigdy nie byłam dobra w zupy. Zawsze były jakieś takie pozbawione smaku i głębi. Próbuję jednak przełamać złą passę i co jakiś czas uruchamiam wielki zupowy gar. Zaspoileruje i powiem, że ta też mi za dobrze nie wyszła =.= Sądzę, że kluczowym błędem było wsypanie dwóch szklanek zielonej soczewicy, którą miałam ugotowaną wcześniej. Nadała ona takiego ziemisto-mdłego posmaku. Podejrzewam, że dzisiejszy wytwór byłby jednak zdecydowanie mniej zjadliwy (jeśli w ogóle), gdyby nie ścisłe dostosowanie się do przepisu. Bo to jest moi mili zupa warstwowa – smażymy warzywka, potem przyprawy, potem strączki i bulion. A oddzielnie aromatyzowana czosnkiem oliwa, dwie puszeczki pomidorów i potem redukowanie, jako przygotowanie drugiej warstwy smaku. Przyznam szczerze, że trochę smutno mi było wlewać te pomidory do woniącej niezbyt fajnie zupy. Ale stała się magia i nieoczekiwanie ten specyficzny sposób czynienia pomidorówki się sprawdził.
Najbardziej obawiałam się tego cholernego jarmużu, którego niby nie trzeba dodawać, a jednak byłam ciekawa. Finalnie właściwie nie czułam jego smaku, a tylko fajną konsystencję dotkniętego ledwie chwilę wrzątkiem zielstwa. Wciepalimy do tego ryż i wyszedł zaskakująco sycący obiad. Dziś. Jutro. Pojutrze pewnie też. Duży gar to jednak zasadniczy plus całej potrawy – głowę mam całą w papierach i literkach, więc ciężko o jakąś znaczącą kreatywność w kuchni.

PLUSY
- duży gar
- syci
- zdrowo
- można jeść jarmuż i seler naciowy i tego nie zauważyć!
MINUSY
- no ta soczewica to był jednak zły pomysł… na szczęście pomidory przyszły na ratunek
- dużo zmywania = mąż marudzi*
*) tylko oczami, ale zawsze!